czy tylko mnie tak bardzo irytuje cała ta otoczka samodzielności kobiety sukcesu która nie jest w stanie sama wyprasować lamp czy przykręcić gałek szuflad? mam wrażenie, że cały program, nie tylko w kwestii samych prowadzących, ale też klientów, opiera się na sprytnym wykorzystywaniu pieniędzy partnerów przez dumne partnerki, które jako jedyne mają swoje zdanie, a ich mężowie wiecznie powtarzają "cokolwiek powiesz, muszę się zgodzić" lub "jestem Twoim mężem, nie mam swojego zdania". przykre, co? a kobiety zadają jedynie pytania typu "prawda, kochanie?". może się mylę i przesadzam, ale chciałam z Wami o tym podyskutować, bo jest to dla mnie dość rażące i nie mogę się skupić na idei samego programu. pozdrawiam.