Czy tylko ja zauważyłem, że humor w tym filmie to swoista pułapka na widzów? Początkowo rzeczywiście są dość zabawne sceny z czarnym humorem (rozmowa z pierwszą ofiarą w vanie albo całe drugie morderstwo), jednak powoli ten humor staje się strasznie groteskowy, jak choćby wypatroszenie Mr. Grumpy'ego (któremu wcześniej przestrzelił nogę, żeby wywabić matkę z ukrycia). Sprawia to wrażenie, że jest to tak zrobione by widz przyzwyczaił się do elementów komediowych i śmiał się za każdym razem gdy się pojawią, by w którymś zdać sobie sprawę jak bardzo są brutalne i okrutne, a śmiech naprawdę nie wypada. Miał ktoś takie odczucie jak ja?
Masz rację. Poczułem to na końcowych napisach, kiedy wokół mnie żartowali z filmu, a przecież "główny bohater" pozabijał matkę z dziećmi. Von Trier szydzi, przykładem dialog i krzyki o pomoc Pani Prostej...
Tego samego zabiegu używa Solondz w swoich filmach - dużo żartów z coraz bardziej żałosnych bohaterów aż w końcu orientujesz się, że to wcale nie jest zabawne.
Śmiem twierdzić, że przez te przerywniki komediowe film dało się tak na dużym luzie oglądać, tempo i napięcie było różne, co dawało widzowi trochę odetchnąć. To już jest umiejętność reżysera - w prowadzeniu narracji. Ale z tego, co pamiętam z seansu to i tak w kinie panowała cisza, może na początku były jakieś chichy, ale jednak ciężar gatunkowy dawał się we znaki.
Masz rację mam podobne odczucia. Dla mnie jest to balansowanie na krawędzi, niekiedy zabawne dialogi, przeplatane ze scenami okrucieństw sprawiają że musisz się jakoś w tym odnaleźć, że jesteś w pułapce, bo tak naprawdę nie ma nic śmiesznego w okrucieństwie.
Cały film jest kręcony w dość surowy sposób, dlatego może, uderzyła mnie scena zejścia z Wergiliuszem po drabinie. Wyostrzony kadr, czerwony szlafrok Jacka, zwolnienie i kontrast kolorów. Bach i jesteś w piekle.
Wszyscy w tym filmie, prócz Matta Dillona, grają epizody. Scenariusz i główny bohater nie pozwalają im na więcej ;)
Faktycznie, mogła by umierać trochę dłużej jej śmierć była zbyt szybka... Mógł ją dusić a później ratować później znów dusić a później dać się napić rumianku żeby później udusić całkowicie tak jak tą drugą babę lol
U mnie na seansie ktos smiał sie do końca, omijając scenę z zabiciem dzieci. czemu? Myslę, że reakcje widzów sa dobrym materiałem psychologicznym
Może są też znakiem że ciut za daleko to wszystko poszło...?
Być może media i ludzkość stworzyły takie pozory że morderstwo,śmierć nie ma takiego znaczenia , jest satyrą , parodią a ludzie szczególnie młodzi uważają że ich to nie dotyczy bo jak to...
Jednym słowem - może takie filmy nie są dla wszystkich...?Tyle że jakie to ma dziś znaczenie
A mnie sie wydaje, że to takie Gwizdanie w ciemności- jak ten chłoptaś, co koło cmentarza nocą idzie. Najgorsze, że takie psychopatyczne zachowania były, sa i będą, nieraz na masowa skalę. To juz tak na serio. Śmiac się nie wypada. W kinie po ciemku, może ujdzie. Nie wiem.
Mi się to trochę skojarzyło z Suspirią, jeżeli masz na myśli groteskę, albo z Miłością lub Funny Things Haneke ;)
Najbliżej mu oczywiście do Funny Games Hanekego, ale zastanawiam się nad tym czy są jeszcze jakieś filmy, które RÓWNIE MOCNO jak "Dom który zbudował Jack" łączyły przerażającą naturalistyczną przemoc z groteskowym humorem. Nowy film Von Triera posuwa się po tym względem do absolutnego ekstremum, biorąc pod uwagę jakie sceny ukazuje.
Odczułam dokładnie to samo! Zdałam sobie sprawę z tego właśnie chyba podczas sceny z matką i dziećmi. A mój chłopak stwierdził, że zwariowałam xD
Najbrutalniejsza komedia wszech-czasów
Film jest doskonały w swoim absurdzie. Humor przeplata się z naturalistyczną przemocą.
Główny bohater jest bardzo nieporadny, dodatkowo ma nerwicę natręctw (troszkę przypomina Dzień Świra:)
Przez co wydaje się prawdziwy, jak toś spotkany na ulicy i filmowany z ukrycia, co przeraża bardziej
niż genialni filmowi zbrodniarze.
Ton komediowy jednak zanika gdzieś w połowie filmu, gdy Jack już nie stara się nawet ukrywać zbrodni.
Film zaczyna wtedy dławić poczuciem beznadziei i mroku.
Sporo genialnych dialogów np. teoria motywów zachowania seryjnego mordercy, wyjaśniona
za pomocą lamp ulicznych.
Ale nie dziwi mnie, że ludzie wychodzili z kina - wystarczy drobna scena z kaczuszką,
aby przekroczyć granicę do wytrzymania, a jest jeszcze scena z dziećmi....
Tak czy siak film robi piorunujące wrażenie.
Tylko dla osób o mocnych nerwach.
Nie było tu żadnego humoru. I to dobrze, bo film miał poruszać, przerażać i zmusić do refleksji, a nie śmieszyć. Owszem, pewne dialogi sprowokowane poprzez branie za czarny żart słowa Jacka zahaczały o groteskowość, ale przerażającą, a nie śmieszną.
humor jak humor, ale mnie rozwalił sam fakt że zabijał ludzi a mimo to nikt go nawet nie szukał, ani nikt nie szukał ofiar. A gdy poszło o "kradzież" policja zaraz miała go na celowniku. Kuriozalne to że nie napisze jak, film ogólnie OK ale brak w nim jakiegokolwiek sensu. Widać że taki oderwany od rzeczywistości gdzie głupota goni głupotę. Nie o to w nim chodzi, ale mimo wszystko jak przeciętny widz zacznie go oglądać to właśnie raczej z tych powodów da niską ocenę, a nie z powodu czarnego humoru czy że giną w nim dzieci i kobiety. No i film o co najmniej 30 - 40 minut za długi. Co również idzie na niekorzyść filmu.
Temu dziełu wyraźnie czegoś tu brakuję... Można powiedzieć że jest to taki niedoszlifowany diament.